wtorek, 12 stycznia 2010

Pani A..


Pani A. jest prostytutką. Ku zgorszeniu jednych, a uciesze drugich, mówi o tym z podniesionym czołem i dumą. Jest absolutnie zadowolona ze swojego życia. Wcześniej, zanim zaczęła uprawiać ten zawód, ciężko jej się żyło. Po śmierci matki nie miała w domu ani prądu, ani gazu, ani ciepłej wody. Zabrano jej dziecko, gdyż miała problemy z narkotykami. Ten okres jej życia był najgorszy. Niechętnie go wspomina, ale są ludzie, którzy widzieli jej upodlenie.

Jak leżała we własnych wymiocinach,

ratując się tabletkami na nieustający ból głowy. Jak nie potrafiła ruszyć się z miejsca, bo nie miała na tyle sił. A sił nie miała, bo nie było co do garnka włożyć. Najcięższe kilka miesięcy jej życia. Ale jednak pani A. nie poddała się. Nie wie sama, skąd znalazła siły na to, by się z tego wszystkiego wygrzebać. Zupełnie sama.

- Po prostu pewnego dnia przestraszyłam się, że umieram. Patrzyłam tępo w sufit i miałam wrażenie, że moja dusza wyrywa się z ciała. Nie chciałam umierać. Wydawało mi się straszne to, co się ze mną stało - wspomina.

Opowiada, że po prostu wstała i poszła wykąpać się w lodowatej wodzie. Potem ułożyła ładnie swoje ciemne włosy i ubrała najładniejsze ubrania. Wyszła na zewnątrz i oślepiło ją słońce. Nie wiedziała za bardzo, gdzie ma się podziać. Mimo ładnego stroju wspomina, że wyglądała jak śmierć. Sińce pod oczami i szaleństwo w oczach. Z głodu. Narkotykowego i tego zwykłego, nie pamiętała, kiedy ostatnio coś jadła. Poszła do koleżanki, jedynej osoby, do której mogła się zwrócić.

- Ona też jest prostytutką, to ona namówiła mnie na tę pracę - relacjonuje A. - Pamiętam, jak pochłaniałam obiad, zastanawiając się, co dalej zrobić ze swoim życiem. Dała mi wtedy jakieś tabletki, po których poczułam się lepiej i poszłam z nią na ulicę. To było naprawdę straszne. Noc. Ciemno. Zimno, bo to było już wczesną jesienią. Pełno aut na drodze i oślepiające nas światła. Nie wiedziałam, co zrobić, żeby nogi tak bardzo mi się nie trzęsły. Bałam się. Bałam się jak cholera, ale nie żałuję.

Teraz zarabia więcej niż niejedna pani w spożywczym,

która pracuje na cały etat. Może sobie pozwolić na luksus ciepłej wody w domu. Gazu, na którym gotuje dla siebie pyszne obiady. Odkryła, że jej pasją jest przyrządzanie coraz to nowych dań. Nie przeszkadza jej, że jada sama. Lubię te chwile sam na sam z własnymi myślami. Czuje się wolna i szczęśliwa. Może w każdej chwili zejść do sklepu i nie musi już obliczać, czy wystarczy jej na to czy na tamto. Jest dla siebie dobra. Kupuje sobie różnego rodzaju kosmetyki i rozpieszcza się słodyczami.

O swoich klientach mówi bardzo dobrze. Lubi ludzi, którzy płacą jej za seks. Mówi, że są zazwyczaj łagodni i niewymagający. Często proszą o miłość francuską, której brakuje im w małżeństwie.

- Czasami zdarza się tak, że klienci płacą dodatkowo za to, żeby trochę z nimi posiedzieć. Najczęściej są to osoby bogate, ale strasznie samotne. Chcą się wygadać, wypłakać na obcym ramieniu. Dziwka jest lepsza niż psycholog, taki człowiek ma wrażenie, że dziwka zawsze będzie od niego w jakimś stopniu gorsza, dlatego może jej wszystko powiedzieć. Może zdradzić najgłębsze tajemnice, bo ona i tak nikomu nie powie - mówi A.

Pani A. jest zadowolona ze swojej pracy i nie widzi w niej nic złego. Uważa, że to najstarszy zawód świata i tak pozostanie. Żal jej, owszem, kobiet, które są zdradzane, ale uważa, że to wybór mężczyzn. Nie jej wina. To oni do niej przychodzą. Mają swoje potrzeby i marzenia, których nie spełniają ich żony.

- Zastanawiam się, dlaczego niektóre kobiety nie umieją dać swojemu mężczyźnie szczęścia w seksie. To takie proste. Wystarczy chcieć. Widząc przyjemność na twarzach moich klientów, mam poczucie dobrze wykonanej pracy. I nie będę się wstydzić, że jestem prostytutką. Gdyby to było coś złego, mężczyźni by tego nie robili. A podobno to oni rządzą światem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz