poniedziałek, 31 maja 2010

Kobieta, która poświęciła życie dla prostytutek.


Sunitha Krishnan przyjeżdża do jednego z przytułków, które prowadzi dla ofiar handlu prostytutkami w Hyderabadzie w Indiach. Kilka młodych kobiet gromadzi się wokół niej. Są podekscytowane, mówią bardzo szybko. Właśnie przed chwilą przed bramą prowadzącą do schroniska pojawiła się burdelmama i trzech handlarzy. Przeklinali i grozili.


Właściwie nikt się nie wystraszył - w świecie Krishnan takie rzeczy dzieją się często. W ciągu 18 lat została 14 razy pobita. Same słowa jej nie przerażają.

Tylko jedna dziewczyna, która trzyma się z dala od pozostałych, wygląda na wstrząśniętą. Została uratowana przedwczoraj. Jest zakłopotana i potwornie nieufna. Jej nadgarstki są pokryte szerokimi bliznami. Krishnan tłumaczy, że takie rany są często pozostałościami po próbach samobójczych. Prawie każda z tych kobiet przynajmniej raz próbowała odebrać sobie życie. Ale ta dziewczyna została pocięta przez swojego klienta. Prawda, jakakolwiek będzie, wyjdzie na jaw później, gdy Krishnan zyska zaufanie dziewczyny. Teraz wraca do siedziby Prajwali, organizacji, która walczy z handlem kobietami. Musi omówić kolejną akcję odbicia prostytutki.


Handel kobietami i zmuszanie do prostytucji są masowym zjawiskiem w Indiach. Ciężko dokładnie oszacować liczbę, ale rząd Indii ocenia, że państwo ma blisko 3 mln osób zaangażowanych w prostytucję. Ponad jedna trzecia zaczyna w dzieciństwie.

Miały pracować w restauracjach, zostały sprzedane

Południowa część Andhra Pradesh, gdzie mieści się Hyderabad, jest jednym z największych "dostawców" kobiet i dziewcząt. Wiąże się to częściowo z przytłaczającym ubóstwem w tym regionie. Krishnan staje więc do walki z Goliatem.

Niektórym z dziewcząt i kobiet, które uratowała organizacja Prajwala, obiecywano wcześniej pracę w restauracjach. Inne - w ucieczce przed własną rodziną - wpadły w sidła handlarzy. Są też i takie, które po prostu zostały sprzedane przez swoich rodziców, mężów czy narzeczonych lub te, które urodziły się jako część tego wielkiego przemysłu, ponieważ ich matki same trudniły się prostytucją.

Jeden z przytułków prowadzonych przez Krishnan daje schronienie 185 dzieciom. Niektóre mają zaledwie 3 lata. Większość - w wyniku gwałtu - została zarażona wirusem HIV.


Krishnan jest bardzo drobną kobietą. Ma na sobie dżinsy i prostą, bawełnianą tunikę w paski. Jest współzałożycielką Prajwali, (prajwala, czyli wieczny ogień - red.). Organizacja ta powstała w 1996 roku w wyniku współpracy z Jose Vetticatil, katolickim misjonarzem. Zaczęli od stworzenia szkoły dla dzieci prostytutek w byłym domu publicznym z Hyderabadzie. Na początku mieli 5 uczniów. Dzisiaj jest ich 5 tys.

W Prajwali zyskały spokój

Ponad 4 tys. kobiet i dzieci przeżyło ciężkie chwile w Prajwali po tym, jak zostały uratowane z rąk handlarzy. Krishnan szacuje, że 3,8 tys. udało się zresocjalizować. To pozwala myśleć, że część z nich ma szansę wrócić do normalnego życia.

Prajwala zatrudnia 300 pracowników, ale Krishnan prowadzi organizację, jako pełnoetatowa wolontariuszka. - To jest decyzja, którą podjęłam bardzo wcześnie w swoim życiu. Nigdy nie wezmę pieniędzy za tę pracę - mówi. Utrzymuje się z pisania książek i wygłaszania wykładów na temat handlu kobietami. W zeszłym roku, kiedy organizacja potrzebowała pieniędzy, wystawiła swój dom na sprzedaż, ale w ostatniej chwili pojawił się filantrop, który podarował organizacji 100 tys. dolarów.

Krishnan mówi, że pomysł na tego typu charytatywną działalność pojawił się wtedy, gdy jako 16-latka została zgwałcona przez ośmiu mężczyzn. I to nie przemoc seksualna była w tym wszystkim najgorsza, ale reakcja otoczenia. Rodzina winą za całą tragedię obarczyła Krishnan. - Oczywiście zbiorowy gwałt nie jest przyjemnym doświadczeniem, ale to już minęło. - Ten psychologiczny, społeczny aspekt nie przemija - mówi.

Zrozumiała, że "kobiety, które są ofiarami przemocy seksualnej, stają sią podwójnymi ofiarami przez reakcje społeczeństwa". Całe swoje życie poświęciła na udzielanie pomocy takim osobom. - Nigdy nie czułam, jakbym z czegoś rezygnowała. Zawsze robię to, co chcę. Uważam siebie za jedną z największych egoistek. Nigdy nie przejmowałam się tym, czego chce mój mąż. Nigdy nie martwiłam się też tym, co sądzą moi rodzice - mówi.

Najtrudniejsze jest odzyskanie godności

Prajwala składa się dzisiaj z czterech ekip ratunkowych, w każdej jest 12 osób. Ściśle współpracują z policją. Czasami mężczyźni udają klientów, żeby zdobyć informacje o danym burdelu. Byłe ofiary pracują jako doradcy, natychmiast udzielają pomocy i wsparcia przerażonym, uratowanym z rąk handlarzy dziewczynom. Żaden z pracowników organizacji nie nosi broni, choć cały czas grozi im niebezpieczeństwo.

Często najcięższa praca zaczyna się wtedy, gdy kończy się dramat wyrwanych z rąk handlarzy kobiet. - Wśród tych wszystkich działań, sam fakt odbicia osoby jest najprostszy - tłumaczy Krishnan. O wiele trudniej jest pomagać komuś o tak traumatycznych przejściach w odnawianiu jego tożsamości i zaczynaniu nowego życia. Kobiety są często skrajnie wyczerpane psychicznie. Czasem chcą wrócić do burdelu - również ze strachu, uzależnienia od narkotyków. Towarzyszy im syndrom sztokholmski - czują sympatię i solidaryzują się ze swoimi stręczycielami. Potrzebują intensywnej opieki psychiatry, a później muszą nauczyć się żyć z piętnem.

Być może najbardziej imponującą rzeczą związaną z Prajwalą jest to, że choć działa w sadystycznym, niezwykle przygnębiającym piekle, organizacja naprawdę jest przepełniona nadzieją. Dzieci są radosne i ufne, chętnie rozmawiają o szkole i swoich zajęciach. Krishnan mówi o nich: "To moje dzieci". Nie ma wątpliwości, że kochają ją jak rodzina.

Ciągle nowe wyzwania

Po sąsiedzku znajduje się budynek wielkości małego hangaru. To w nim realizowany jest niezwykły program zatrudnienia. Widziałem wiele generujących przychody przedsięwzięć dla ubogich kobiet na całym świecie, ale nigdy nie widziałem czegoś tak potężnego i profesjonalnego jak miejsce stworzone przez Krishnan. W programie bierze udział 100 kobiet. Niektóre uczą się spawania, inne introligatorstwa. Jest również zakład stolarski, który produkuje szkolne ławki i drukarnia, w której powstają, między innymi, kartki okolicznościowe.

Przed Krishnan cały czas stają nowe wyzwania. Obecnie centrum zatrudnienia otrzymało nakaz eksmisji, ponieważ inwestor chce wybudować w tym miejscu centrum handlowe.

Ten dramat, który ją otacza, może się wydawać przytłaczający. Kilka miesięcy temu na swoim blogu napisała: "Był taki czas w moim życiu, kiedy myślałam, że jeśli na swojej drodze spotkam Boga, zabiję Go gołymi rękami". Pomimo tego gniewu, z Krishnan tryska swego rodzaju surowy, stanowczy optymizm i opanowanie właściwe dla osób, które znalazły swoje powołanie.


wtorek, 4 maja 2010

Prostytucja po polsku


Najczęściej na prostytucję decydują się kobiety, które mają trudną sytuację materialną. Informacje o ich wysokich zarobkach są przereklamowane. Co druga prostytutka jest mężatką, a 6 na 10 z nich ma dzieci. Prawie 50 % ich klientów to studenci, a częściej niż striptiz czy seks grupowy, mężczyźni, jako usługę, wybierają podobno „całowanie w policzek”.

Trudno mówić o odrodzeniu prostytucji w Polsce. Prostytucja była, jest i będzie. Niektórzy mówią, że to najstarszy zawód świata, ale takie twierdzenie jest przesadą. Najstarsze profesje świata to raczej zbieractwo i myślistwo.

„W tej chwili trudno jest mówić o rozwoju prostytucji w Polsce, ale można mówić o pewnych jej przemianach. Na pewno, w porównaniu z latami 60-tymi i 70-tymi, dziś sytuacja wygląda inaczej. Wówczas mieliśmy do czynienia z grupą kobiet prostytuujących się, które wywodziły się ze środowisk patologicznych. Często były uzależnione od alkoholu i miały fatalne relacje ze swoimi rodzicami.”- twierdzi seksuolog Zbigniew Izdebski.

Dziś wśród prostytutek są kobiety z takich środowisk, ale wyraźnie wzrasta liczba tych, które mówiąc o swojej rodzinie wskazują, że nie jest to rodzina patologiczna. Co więcej, ich relacje z rodzicami w zdecydowanej większości były, czy są dobre.
Zdaniem Izdebskiego trzeba to podkreślić, bo często sugeruje się, że osoba, która pracuje w seks biznesie, musi mieć "rodzinne problemy".

Statystyka: Najczęściej na prostytucję decydują się kobiety, które mają trudną sytuację materialną (61%), ale rzadziej decydują się na nią z chęci szybkiego zysku, zarobku ( 17%). Tylko niecałe 3% z nich jest zmuszane do wykonywania tej profesji. 55% prostytutek deklaruje, że samodzielnie podjęło decyzję o wyborze tego zawodu. Pozostałe twierdzą, że zrobiły to po namowach koleżanek.

Motywy

Nie zmieniły się powody, dla których kobiety decydują się na prostytucję. Dominuje jak zawsze motyw zarobkowy, ale przecież „dobra kasa” to cel, do którego dążą wszystkie grupy zawodowe. Dla pieniędzy ludzie wyjeżdżają za granicę, podejmują pracę w różnych branżach. Czy jest jakiś dodatkowy czynnik, który powoduje, że kobiety wybierają akurat seks-biznes?

Zdaniem profesora Izdebskiego, kobiety prostytuują się głównie dla pieniędzy, „ Podejmują się pracy, która z założenia nie jest łatwa, a często jest niebezpieczna, przede wszystkim ze względów fizycznych, zdrowotnych. To pokazuje też pewną determinację tych kobiet.”

Jest też grupa prostytutek, które nie wykonują tej profesji z powodu biedy. One po prostu chcą żyć lepiej – mieć mieszkanie, samochód, chcą zrealizować określone cele, także edukacyjne. Niektóre z nich nie miały pomysłu na życie, inne mają koncepcję, a prostytucja jest dla nich środkiem do zdobycia pieniędzy na realizację planów, np. założenie małego biznesu.

Statystyka: Mity na temat wysokich zarobków prostytutek są przereklamowane. Średnio, jednorazowa usługa prostytutki kosztuje 50-100 złotych. Miesięczne zarobki kształtują się w wysokości 1500 złotych.

Zarabiam na szkołę...

W ostatnich latach wyraźnie powiększyła się grupa młodych kobiet, które pracują w seks-biznesie, ponieważ chcą zdobyć pieniądze na edukację. Pracują jako prostytutki, ponieważ chcą inwestować w siebie. Muszą opłacić czesne na studiach, potem wyjechać na studia podyplomowe itd. Niestety zdobycie dobrego wykształcenia jest kosztownym problemem i być może dlatego coraz częściej wśród kobiet prostytuujących się są studentki.

Problemem staje się więc zdefiniowanie samego pojęcia „prostytutka”. Czy jest to osoba, która pracuje w agencji, lub jako tzw. „tirówka’ i tylko z tego się utrzymuje? Jak nazwać studentki, czy inne osoby, które traktują prostytucję, jako zajęcie dodatkowe?
Zdaniem Izdebskiego, są one zaliczane do prostytutek, ponieważ tego typu sponsoring uznawany jest po prostu za prostytucję i nie można robić sobie tutaj komfortu psychicznego...

Statystyka: Ponad 30% kobiet, które uprawiają w Polsce prostytucję jest w wieku około 20-25 lat. 68% ma wykształcenie zawodowe lub średnie.

Dla męża i dzieci

Obraz prostytucji w Polsce się zmienia. Wśród prostytutek jest wiele kobiet z dziećmi. Niektóre są mężatkami. Przykładowo, kobieta decyduje się na szybkie wejście do prostytucji, ponieważ jej dziecko jest ciężko chore. Inna, ponieważ firma męża zbankrutowała. One nie widziały, lub nie miały innej możliwości szybkiego zdobycia pieniędzy.

„Często są to tragiczne sytuacje. Mam taki przykład, kiedy kobieta jest w niechcianej ciąży i żeby zdobyć pieniądze na jej usunięcie zostaje prostytutką. Dla niej liczyły się wtedy miesiące, dni.”- zdradza seksuolog.

Dla wielu z tych kobiet to trudna sytuacja, bo czy można powiedzieć najbliższym – mężowi, dziecku w jaki sposób się zarabia? Często jednak podczas badań relacji w rodzinach prostytutek (posiadających męża i dzieci) okazuje się, że choć one nie zdradzają, w jaki sposób zarabiają, rodzina i tak się domyśla. Mąż czy dziecko woli nie pytać, jak kobieta zarabia, ale chętnie czerpie z tego zyski. Jest wiele prostytutek, które zarabiają na studia dzieci, chcą zaspokoić ich aspiracje w zakresie ubioru, zagranicznych wyjazdów czy kursów językowych.

Statystyka: Co druga prostytutka w Polsce jest zamężna, a 6 na 10 z nich ma dzieci.

Klient

W Polsce zmienia się też obraz osób korzystających z usług prostytutek. Internet stał się dla seks - biznesu nowym sposobem pozyskiwania klienta. Zmienił się też wiek przeciętnego klienta. Coraz częściej z usług prostytutek korzystają młodzi mężczyźni (najmłodsi mają średnio 16 lat). Poza wieczorami kawalerskimi, na których tradycją stało się zapraszanie „dziewczyny z agencji”, młodzi mężczyźni korzystają z prostytutek podczas inicjacji seksualnej. Według badań przeprowadzonych przez Izdebskiego najczęściej z usług prostytutek korzystają przedstawiciele drobnego biznesu, studenci i kierowcy. Klientami agencji towarzyskich rzadziej są policjanci, wojskowi i politycy.
Stosunek seksualny z prostytutką trwa około 15 minut.

Statystyka: Mężczyźni korzystający z usług prostytutek częściej niż za striptiz, czy seks grupowy płacą za rozmowy erotyczne czy całowanie w policzek.

Wielkomiejska prostytucja


Marysia (Krysia? Janka?) pochodzi z małego miasteczka. Zawsze wzorowa i perfekcyjna, świadectwa z paskiem od podstawówki, nic więc dziwnego, że dostała się na studia do Krakowa?/ Warszawy?/ Poznania? Ach, rodzice nie posiadają się ze szczęścia, rodzeństwo patrzy na nią z nabożnym respektem, sąsiedzi przychodzą z nieśmiałymi gratulacjami, starając się nie pokazać zazdrości. Marysia pakuje walizkę i z otwartym sercem rusza na podbój dużego miasta.

Walizka jest nowa, kupiona przez dumną babcię w najlepszym sklepie w miasteczku, do tego nieskazitelnie biała (także pachnąca nowością) bluzka i spódnica za kolano. Dziewczyna wysiada na dworcu i zachwyconym wzrokiem rozgląda się dookoła. Tak, to jest wielki świat, a od tej pory ona będzie jednym z elementów tego świata. Jej naiwna radość nie trwa jednak długo.

Po krótkiej chwili bowiem okazuje się, że dziewczyny wyglądają tutaj jakoś inaczej niż w jej miasteczku, mają buty w dziwnym kształcie, ostre makijaże, włosy w różnych kolorach tęczy, a przy tym są jakieś takie głośne, dużo krzyczą i patrzą na Marysię z pogardą albo z irytującym pobłażaniem. Marysia nie zraża się, tylko dzielnym krokiem rusza na rajd po sklepach (spódniczka wprawdzie w dalszym ciągu bardzo jej się podoba, ale głupio tak wyglądać inaczej niż wszyscy). Jej wrodzony optymizm szybko jednak gaśnie, bo okazuje się, że gdyby chciała sobie kupić jedną parę butów, podobną do tych, jakie widziała na ulicy
musiałaby wydać połowę pieniędzy, które rodzice zostawili jej na utrzymanie. Postanawia więc nie przejmować się bzdurami, ale powalczyć o szacunek. Dobrze się uczy, jest miła i uprzejma, ale na niewiele się to zdaje. Koleżanki z roku śmieją się z niej po kątach i pokazują palcem jej ubrania i dwa długie warkocze. Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia - okazuje się, że rodzice nie są zbyt życiowi i nie przewidzieli wszystkich kosztów związanych z życiem w wielkim mieście, w związku z czym przysyłają naszej Marysi o wiele za mało pieniędzy, a ona nie ma serca powiedzieć im, że sobie nie radz i - wie, że i tak dużo im zawdzięcza. Jest sama w dużym mieście, ledwo starcza jej na przeżycie, prosto z uczelni pędzi do akademika, gdzie absolutnie nie ma warunków do nauki. Jest coraz bardziej smutna i zdenerwowana.

I nagle pojawia się on. Idealnie skrojony garnitur, markowe buty, czterdziestka na karku. Jest miły, uprzejmy, dobrze wychowany i jak się tak dobrze przyjrzeć, nawet przystojniejszy od tego Piotrka, w którym Marysia kochała się przez całe liceum. Przysiada się w kawiarni, zagaduje w kolejce i proponuje kawę. Czarujący. Nieustannie zachwyca się tym, jak Marysia chodzi, jak się śmieje, jak się porusza, podaje jej płaszcz i przepuszcza w drzwiach. Zaczynają spotykać się regularnie, a on zaczyna kupować prezenty. I nagle w szafie Marysi pojawiają się te przepiękne buty, ta nieziemska sukienka, ten oszałamiający komplet biżuterii, a wieczorami Marysia nie siedzi już sama w akademiku. Jest gościem najbardziej znanych restauracji, kin i teatrów. Ten miły pan na początku nie żąda niczego w zamian - wydaje się, że przyjemność sprawia mu obsypywanie Marysi prezentami i komplementami.

Jednak wystarczy jedno nieśmiałe spojrzenie w oczy podczas kolejnego wspólnego obiadu i oszołomiona Marysia idzie z nim do hotelu i zanim zdąży pomyśleć - już jest po wszystkim. Marysia jednak nie żałuje, bo teraz pan jest jeszcze bardziej miły i chce spędzać z nią o wiele więcej czasu - także w hotelowych pokojach. Pan jest żonaty, ale Marysia nie wie, nie chce wiedzieć, albo zapomina o tym, gdy widzi jego błysk w oku i najnowszy model mercedesa, którym zajeżdża przed jej uczelnię. Jednym słowem pełna sielanka, którą pan kończy jednym zdaniem: ”Wiesz, mojej żonie generalnie nie przeszkadza mój tryb życia, ale ostatnio ma kłopoty z firmą i zrobiła się podejrzliwa. Musimy to skończyć. Ale jesteś bardzo miła, kupiłem ci mieszkanie i poleciłem cię mojemu koledze.” Marysia czuje się tak, jakby wyrwano jej pół serca, ale dlaczego? No przecież nie była zakochana! Nie umie jednak wyrzec się standardu życia, którego nauczył ją Pan, więc dzwoni do kolegi i historia zaczyna się od początku…

Oto prostytucja naszych czasów, przykryta zgrabnie słowem: sponsoring. To nie jest sprzedawanie się na rogu ulicy czy w domu z czerwonymi kanapami każdemu mężczyźnie, to układ pomiędzy dwojgiem dorosłych ludzi, przynoszący obopólne korzyści. To łatwe i proste pieniądze, to towarzystwo kogoś miłego, to plaga XXI wieku potwierdzająca teorię, że z każdej kobiety można zrobić prostytutkę, trzeba tylko umiejętnie ją podejść…

Prostytucja czy sponsoring?


Studentki i studenci sprzedają się, żeby zarobić na książki, kosmetyki, ciuchy. Słowo "prostytucja" nie przechodzi im jednak przez usta. Wolą używać znacznie bardziej neutralnego terminu: sponsoring.


Dla wielu najtrudniejszy jest ten pierwszy raz. Pojawia się wstyd, obawa. Później jest już łatwiej - mówią o swoich doświadczeniach prostytuujące się studentki. Nigdy nie umawiają się przed akademikiem, nie pracują w agencjach. Wszystko odbywa się anonimowo, najczęściej przez internet. "Milutka studentka poszukuje sponsora" - głoszą anonse w sieci.

Studia nie są tanie.

"Jestem młodą atrakcyjną studentką. Szukam faceta do dobrej zabawy" - tego typu ogłoszeń w internecie można znaleźć tysiące. Wszystkie do siebie podobne, jakby pisane według formularza. Mimo to zdarzają się też oferty specjalne: "Szukam miłego faceta, który chce ze mną zamieszkać i podzielić koszty utrzymania 2-pokojowego mieszkania. Panowie, odwagi, może być miło".

Wśród erotycznych anonsów nietrudno spotkać te zamieszczone przez mężczyzn: "Mam 21 lat i jestem studentem pierwszego roku. Niestety studia nie są tanie, więc szukam sponsorki. W zamian oferuję niezapomniane chwile".

Według badań, dla ponad połowy kobiet zajmujących się prostytucją, głównym powodem podjęcia się tego zajęcia jest trudna sytuacja materialna. Wśród studentek ten odsetek jest jeszcze większy, choć dla wielu z nich, oprócz sposobu na zarobienie pieniędzy, jest to także dobra zabawa.

- Zabawić się nigdy nie zaszkodzi, a przy okazji można dorobić parę groszy - mówią bez skrępowania. - Lubimy to robić i jeszcze nam za to płacą, więc w czym problem? - można usłyszeć od prostytuujących się studentów.

Najlepsi są bogaci mężczyźni

Młodzi ludzie na studiach najczęściej sprzedają swoje ciało ludziom wykształconym i majętnym, często mającym własne rodziny. Studentki opowiadają o zamawianych taksówkach, które wiozą je do hotelu czy wynajętego mieszkania. Bogatym mężczyznom zależy na dyskrecji tak samo, jak im. A ceny? 500, 1000, 2000 złotych - w zależności od rodzaju usługi i czasu pracy. Najtańsze są spotkania godzinne, najdrożej trzeba zapłacić za cały weekend.

Dziewczyny nie zawsze traktują swoich sponsorów tylko w kategorii klientów. Zdarza się, że starają się zrozumieć ich potrzeby. - Im też brakuje ciepła, zrozumienia i kogoś bliskiego, z kim mogą miło spędzić czas. Gdyby chodziło tylko o seks, korzystaliby z agencji - opowiada Kaśka.

Atrakcyjne studentki na brak ofert od mężczyzn nie mogą narzekać. Mimo to niektóre z nich nie odmówiłyby także kobietom, mimo że nie są homoseksualistkami. Podobnie jest w przypadku mężczyzn.

Prostytucja czy sponsoring?

Sprzedawanie siebie to dodatkowy sposób utrzymywania się studentów. Pierwszym jest wciąż oczywiście pomoc ze strony rodziny. Tym biedniejszym rodzinom pozostaje tylko wierzyć córce bądź synowi, że drogie kosmetyki i ubranie to wynik legalnej pracy podczas studiów. Rodzice prostytuujących się studentów nie mają pojęcia, czym poza nauką zajmują się ich pociechy.

Czy oprócz zabawy i chęci zysku coś jeszcze popycha młodych do erotycznej profesji? Według psychologów, często są to doświadczenia przemocy, brak emocjonalnych więzi i poczucia bezpieczeństwa.

Wielu młodym ludziom, dorabiającym w tak dwuznaczny sposób, słowo prostytucja nie przechodzi jednak przez usta. To, co robią, to według nich tyko sponsoring, czyli przynosząca zysk, niewinna zabawa, którą trudno mieć sobie za złe.


środa, 7 kwietnia 2010

Zawód: legalna prostytutka


Uzyskają dochód, rozliczą się z fiskusem, zapłacą składkę na ZUS. Ich działalność będzie legalna, a Skarb Państwa zyska nowe źródło pieniędzy. Czy jest możliwe, by w Polsce prostytutki i agencje towarzyskie były traktowane na równi z innymi opodatkowanymi zawodami?

1,3 mld zł wyniosły - w przeliczeniu na złotówki - dochody z prostytucji u naszych południowych sąsiadów - Czechów. Kwota ta stale wzrasta, mając wpływ na wzrost czeskiego PKB. Jak wnioskują media, statystycy przy ustalaniu PKB uwzględniają dochody z prostytucji, czyli działalności nielegalnej. Rosyjska Duma - niższa izba rosyjskiego parlamentu zastanawia się nad legalizacją tego - jeszcze nielegalnego - procederu.

- Kraje na całym świecie podejmują bardzo zróżnicowane działania w zakresie prostytucji, w tym działania w zakresie prawodawstwa - od jej legalizacji jako zawodu (tu mamy przykład Holandii) po jej penalizowanie i karanie osób korzystających z usług prostytutek (Szwecja) - powiedziała INTERIA.PL Sylwia Spurek, legislatorka z Sekretariatu Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn.

Na razie jednak prostytucja w Polsce jest nielegalna. By zmienić jej status, trzeba wykreślić ten proceder z kodeksu - obecnie jest czynem niezgodnym z prawem.

- Istnieje zasada zgodnie z którą, jeśli coś jest prawnie zabronione, to nie można tego opodatkować - powiedziała INTERIA.PL Izabella Laskowska, Dyrektor Biura Komunikacji Społecznej Ministerstwa Finansów. - Jeśli prostytucja stałaby się legalna, wówczas można by ją było opodatkować, tak jak inne działalności przynoszące dochód, np. można by ją objąć ogólnymi zasadami podatku dochodowego od osób fizycznych, w zależności od rodzaju źródła przychodu -czyli od tego, czy byłaby to umowa-zlecenie, stała umowa o pracę czy działalność gospodarcza - wyjaśnia Izabella Laskowska. W przypadku rejestracji działalności gospodarczej byłaby też możliwość korzystania z liniowej stawki czyli 19% - dodaje. W pozostałych przypadkach obowiązywałyby ogólne zasady podatku od osób fizycznych, czyli stawki 19%, 30%, 40%.

Rosyjska ustawa ma m.in. "odciąć" prostytutki od stręczycieli. "Jestem za - przyznaje 25-letnia Masza. - Jeśli przez noc mam dwóch, trzech klientów to mój zarobek przy normalnych cenach jest żaden, 70-80 proc. zabiera sutener". Dodaje, że gotowa jest zarejestrować swoją "działalność" w urzędzie skarbowym czy na milicji. Przekonuje, że miałaby wówczas pieniądze na "ubranie się", czy dla "córki, która idzie do drugiej klasy. A męża nie ma".


"Nowyje Izwiestija" cytują deputowanego Aleksieja Mitrofanowa, "człowieka numer dwa" w nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. Jego zdaniem, milicja nigdy nie zatrzyma prostytutki czy sutenera dopóki będzie "otrzymywała pieniądze od bandytów, którzy dawno podzielili ten rynek". O konieczności legalizacji prostytucji przekonany jest jeden z liderów partii demokratycznej "Jabłoko", Siergiej Mitrochin, choć ma pewne zastrzeżenia. Jego zdaniem, dopóki nie zniknie korupcyjna biurokracja, nie można tego robić. "Dlatego że ten przemysł po prostu przejdzie z rąk do rąk, od kryminalistów do skorumpowanych urzędników" - uważa Mitrochin.

- Wybór przez dane państwo konkretnego mechanizmu zależy od podejścia tego państwa do zjawiska prostytucji i celu, jaki zakłada ono do osiągnięcia. Może to być np. ochrona kobiet-prostytutek, zapewnienie im bezpieczeństwa zarówno osobistego, jak i socjalnego. Ale może to być również wyjście od genezy, źródła problemu - wyjaśnia Sylwia Spurek.

W stolicy jest co najmniej 4 tysiące prostytutek - poinformowało pod koniec maja br. "Życie Warszawy", powołując się na badania dr. Mariusza Jędrzejki z Wyższej Szkoły Humanistycznej im. A. Gieysztora. To co najmniej dziesięć razy więcej niż podają oficjalne statystyki policji. Ale, zdaniem Jędrzejki, ta liczba i tak nie odzwierciedla prawdziwej skali zjawiska. W badaniach policzono bowiem tylko osoby zatrudnione w agencjach towarzyskich, a tych w stolicy jest ok. 200. Prostytuują się też młodzi mężczyźni. Szacuje się, że jest ich ok. 300.

Procederem płatnej miłości trudnią się też studenci. Ponad 300 studentek i studentów z Krakowa, ankietowanych na przełomie listopada i grudnia ub. r. przez Akcję Zobaczyć Człowieka, przyznało się do uprawiania prostytucji. W tej grupie najwięcej było męskich prostytutek homoseksualnych - informowała "Trybuna". "Możemy mówić o 300 studentkach i studentach, ale jest ich na pewno o wiele więcej, bo nie dotarliśmy do wszystkich środowisk" - mówił gazecie Marek Bogdanowicz z fundacji Akcja Zobaczyć Człowieka.


Uprawiające prostytucję studentki zarobione pieniądze wydają najczęściej na kosmetyki, utrzymanie mieszkania i używki. Studenci przeznaczają je na alkohol i narkotyki, bilety na dojazd do uczelni oraz książki. 60 proc. respondentów zadeklarowało, że chce skończyć z prostytucją, ale brakuje im motywacji - informował dziennik.

- W wielu państwach uczestnicy publicznego dyskursu na temat prostytucji już dawno zgodzili się, że należy przede wszystkim potępić osoby korzystające z usług prostytutek, a więc zwalczać popyt, głównie popyt mężczyzn, na prostytucję. Myślę, że w Polsce nadal rozmawiamy głównie o prostytutkach, przy czym większość osób mówi o nich z niechęcią i niesmakiem, a nie o mężczyznach, korzystających z ich usług. Bez popytu nie byłoby zjawiska prostytucji. O tym w końcu powinniśmy zacząć mówić - podkreśla Sylwia Spurek.

A.J.Kozak



Rosja legalizuje prostytucjęNiewykluczone, że prostytucja w najbliższym czasie stanie się w Rosji legalna, a "kapłanki miłości", jak się tu określa kobiety wykonujące najstarszy zawód świata, staną się podmiotami wykonującymi działalność gospodarczą. Sprawą legalizacji prostytucji w Rosji ma zająć się w najbliższym czasie Duma.



wtorek, 12 stycznia 2010

To tylko praca..


- Na początku był szok. Po pierwszym kliencie strasznie płakałam. Nie chciałam tego robić. Szef powiedział: to tylko praca, spróbuj co ci szkodzi - popracujesz rok i kupisz sobie mieszkanie. No i ta kasa mnie przekonała. Tylko i wyłącznie kasa. Potem to już, no wiesz, patrzysz tylko żeby szybciej, żeby ta godzina się szybciej skończyła - mówi Majka,w zawodzie od dwóch lat.

potykamy się po południu, w jej mieszkaniu. Przez telefon proponowałam kawiarnię, ale kategorycznie odmówiła - powiedziała, że miejsca publiczne odpadają, że się boi, że nie chce ryzykować.

Niewielki pokoik w wynajmowanym, głównie przez studentów mieszkaniu. Ostatnie piętro wieżowca. Na ścianie "Śpiący Mietek" Wyspiańskiego. Pod oknem jednoosobowe łóżko, dwie szafki. Gra radio Eska. Drzwi do pokoju z obu stron oklejone plakatami. Na nich nagie kobiety w jednoznacznych pozach. - Nie patrz na to. To nie moje. Mieszkam tu dopiero od dwóch miesięcy - mówi Majka, ubrana w jeansową mini i czarną bluzkę wysoka, zgrabna dziewczyna. Włosy krótkie - częściowo czarne, częściowo blond. Okulary z grubymi, czarnymi oprawkami dodają jej powagi i lat. Ma ich dwadzieścia. W tym roku zdała maturę.

Majka: - Mój szef to w porządku człowiek. Zna się na rzeczy, umie podejść do ludzi. Ja na początku nie wiedziałam co do czego. Nic, no bo i niby skąd? Pokazał mi pokoje, wyjaśnił zasady. On mi wszystko wytłumaczył. Nie nalegał. Mówił, że jak nie będę chciała tego robić, nie będę musiała.

Ta kasa mnie przekonała

Do agencji trafiła dwa lata temu. "Młode dziewczyny do klubu nocnego, wysokie zarobki" - przeczytała w gazecie. Zadzwoniła, umówiła się na spotkanie. Zarzeka się, że do samej wizyty w klubie nie wiedziała, że chodzi o prostytucję. - Ja dorabiałam wcześniej w barach. Nie skojarzyło mi się, że to może być to. Przecież w klubach można wiele rzeczy robić. To był dla mnie szok - wspomina.

Jednak kilka dni po spotkaniu z przyszłym szefem, w piątek po szkole wsiadła do autobusu i przyjechała z oddalonej o prawie sto kilometrów wsi, w której mieszkała razem z mamą. Powiedziała jej, że znalazła pracę w barze.

- Ten pierwszy nie był Polakiem, chyba był Włochem. Nie wiedziałam jak się zachować. Wiesz...widzisz faceta parę minut i masz się przed nim rozebrać, a potem współżyć. Dla mnie to było coś odrażającego. Po wszystkim strasznie się rozpłakałam. Chciałam uciec. Zbiegłam na dół, żeby oddać pieniądze ochroniarzowi i wtedy przyszedł szef. Kazał od razu przynieść wódkę. Długo rozmawialiśmy. Podawał mi przykłady innych dziewczyn. Mówił, że one na początku też tak przeżywały, ale, jak widać da się do tego przyzwyczaić. Tłumaczył, że nie muszę się angażować, że to jest tylko moja praca. No i mówił o tym mieszkaniu, o tych pieniądzach, dużej kasie. No i ta kasa mnie przekonała - mówi.

Im więcej kasy, tym więcej rzeczy

Jeszcze tej samej nocy miała trzech klientów. Szef powiedział, że na początku, jeśli nie chce, nie musi pracować jak inne dziewczyny - do piątej rano.

Jest jedynaczką. - Mama się niczego nie domyśliła? - pytam. Majka, bez zastanowienia:- Jak każda matka była ciekawa co to za praca. Pytała - co ty tam robisz? Przez to, że wcześniej dorabiałam w tych barach, miałam dobry kamuflaż. Były takie momenty, takie myśli, że ona wie..., ale nigdy nie zapytała mnie wprost. - A gdyby zapytała? - dociekam. - Trudno jest mi to sobie wyobrazić... Żadna matka nie chciałaby chyba, żeby jej dziecko tak kończyło.

Początkowo Majka pracowała tylko w weekendy, ale potem, jak sama mówi zaczęła "się wciągać". - Wcześniej musiałam patrzeć ile co kosztuje, liczyć się z każdą złotówką. Nie myśl, że się nad sobą użalam, ale miałam strasznie. Pamiętam czasy, kiedy w domu nie było kasy nawet na chleb. Gdy zaczęłam pracować w agencji już na te ceny nie patrzyłam. No i zaczęłam myśleć tylko o tym, że im więcej kasy, tym więcej rzeczy. Im więcej klientów, tym więcej rzeczy.

Klienci trafiają się różni

Zwykle czterech w ciągu nocy, najwięcej - siedmiu. Majka dzieli ich na dwie skrajne kategorie: bardzo chamscy i na poziomie ("często w gajerkach").

- Zdecydowana większość to żonaci faceci. Tacy często przychodzą się też wygadać - żalą się, że żona im nie daje, że dzieci ich nie szanują. Raz miałam nawet klienta, który mówił, że jest tydzień po ślubie - wspomina.

- Zdarza się, że są wulgarni. Wyskakują z takimi tekstami... Trudno mi teraz coś przytoczyć, ale zwykle rozkazują, traktują, jak przedmiot - chodź tu, podejdź tu, rozbieraj się! - mówi.

rudne sytuacje? Majka długo się zastanawia. - Sama nie miałam jakiś podbramkowych, ale raz dziewczyny opowiadały, że były na takiej libacji w hotelu, podczas której klienci powyrzucali im ubrania przez okno. No i musiały stamtąd uciekać. O innych sytuacjach nie słyszałam. One potem zwykle mówią tylko, na którego trzeba uważać. Nie zwierzają się, nie chcą o tym rozmawiać - podkreśla.

Trafiają się też panowie bardzo nieśmiali, a także bardzo młodzi. Majka zaznacza, że "tam" nikt nikomu dowodu nie sprawdza. - Masz kasę, możesz przyjść - dodaje, poprawia spódnicę i sięga po kolejnego papierosa. Wylicza prawników, lekarzy, w tym dyrektora jednego z dużych miejskich szpitali. Mówi, że gdy była taka potrzeba wystawiał jej zaświadczenia o pobycie w szpitalu, gdy jeszcze chodziła o szkoły.

Z czasem takich potrzeb miała coraz więcej. - Narobiłam sobie zaległości. Zaczęłam wagarować. Czasami nie było mnie w szkole całymi tygodniami. Na szczęście udało się zdać maturę - mówi. Za tydzień Majka idzie na studia - zaoczną pedagogikę.

Dziewczyny muszą o siebie dbać

- Większość pochodzi z Ukrainy. One nawet na święta do domu nie zjeżdżają. Zarabiają takie pieniądze, że szok. Niewiele im przeszkadza - nawet, gdy klient jest bardzo pijany, albo śmierdzi. One na to nie patrzą - dla nich liczy się sztuka - zaznacza i dodaje: - Wśród Polek nie ma zbyt wielu takich, które tak jak ja, same na siebie zarabiają. Często to samotne matki. Zwykle trochę starsze, mają tak między 28, a 35 lat, ale są bardzo zadbane. Nie da się ukryć - w tej pracy trzeba o siebie dbać - mówi.

"Dla własnego komfortu" co kilka miesięcy robią badania na obecność HIV i WR. Prosi, żebym zaznaczyła, że żadna nie jest tam dla przyjemności. - One muszą. Za 700 złotych dzieci przecież nie utrzymają - podkreśla.

Rodziny często się tymi dziećmi opiekują i najczęściej wiedzą, jak te kobiety zarabiają na życie. Majka podkreśla, że nie mają wyjścia, muszą to zaakceptować. -Niedziele mamy wolne i często się spotykamy, chodzimy razem na dyskoteki. Raz u jednej dziewczyny byłam w domu. Rozmawiałam z jej mamą i ona wiedziała. Na koniec powiedziała: - Wy nikomu krzywdy nie robicie, tylko same sobie.

....

Ale to i tak tylko praca ...

Pani A..


Pani A. jest prostytutką. Ku zgorszeniu jednych, a uciesze drugich, mówi o tym z podniesionym czołem i dumą. Jest absolutnie zadowolona ze swojego życia. Wcześniej, zanim zaczęła uprawiać ten zawód, ciężko jej się żyło. Po śmierci matki nie miała w domu ani prądu, ani gazu, ani ciepłej wody. Zabrano jej dziecko, gdyż miała problemy z narkotykami. Ten okres jej życia był najgorszy. Niechętnie go wspomina, ale są ludzie, którzy widzieli jej upodlenie.

Jak leżała we własnych wymiocinach,

ratując się tabletkami na nieustający ból głowy. Jak nie potrafiła ruszyć się z miejsca, bo nie miała na tyle sił. A sił nie miała, bo nie było co do garnka włożyć. Najcięższe kilka miesięcy jej życia. Ale jednak pani A. nie poddała się. Nie wie sama, skąd znalazła siły na to, by się z tego wszystkiego wygrzebać. Zupełnie sama.

- Po prostu pewnego dnia przestraszyłam się, że umieram. Patrzyłam tępo w sufit i miałam wrażenie, że moja dusza wyrywa się z ciała. Nie chciałam umierać. Wydawało mi się straszne to, co się ze mną stało - wspomina.

Opowiada, że po prostu wstała i poszła wykąpać się w lodowatej wodzie. Potem ułożyła ładnie swoje ciemne włosy i ubrała najładniejsze ubrania. Wyszła na zewnątrz i oślepiło ją słońce. Nie wiedziała za bardzo, gdzie ma się podziać. Mimo ładnego stroju wspomina, że wyglądała jak śmierć. Sińce pod oczami i szaleństwo w oczach. Z głodu. Narkotykowego i tego zwykłego, nie pamiętała, kiedy ostatnio coś jadła. Poszła do koleżanki, jedynej osoby, do której mogła się zwrócić.

- Ona też jest prostytutką, to ona namówiła mnie na tę pracę - relacjonuje A. - Pamiętam, jak pochłaniałam obiad, zastanawiając się, co dalej zrobić ze swoim życiem. Dała mi wtedy jakieś tabletki, po których poczułam się lepiej i poszłam z nią na ulicę. To było naprawdę straszne. Noc. Ciemno. Zimno, bo to było już wczesną jesienią. Pełno aut na drodze i oślepiające nas światła. Nie wiedziałam, co zrobić, żeby nogi tak bardzo mi się nie trzęsły. Bałam się. Bałam się jak cholera, ale nie żałuję.

Teraz zarabia więcej niż niejedna pani w spożywczym,

która pracuje na cały etat. Może sobie pozwolić na luksus ciepłej wody w domu. Gazu, na którym gotuje dla siebie pyszne obiady. Odkryła, że jej pasją jest przyrządzanie coraz to nowych dań. Nie przeszkadza jej, że jada sama. Lubię te chwile sam na sam z własnymi myślami. Czuje się wolna i szczęśliwa. Może w każdej chwili zejść do sklepu i nie musi już obliczać, czy wystarczy jej na to czy na tamto. Jest dla siebie dobra. Kupuje sobie różnego rodzaju kosmetyki i rozpieszcza się słodyczami.

O swoich klientach mówi bardzo dobrze. Lubi ludzi, którzy płacą jej za seks. Mówi, że są zazwyczaj łagodni i niewymagający. Często proszą o miłość francuską, której brakuje im w małżeństwie.

- Czasami zdarza się tak, że klienci płacą dodatkowo za to, żeby trochę z nimi posiedzieć. Najczęściej są to osoby bogate, ale strasznie samotne. Chcą się wygadać, wypłakać na obcym ramieniu. Dziwka jest lepsza niż psycholog, taki człowiek ma wrażenie, że dziwka zawsze będzie od niego w jakimś stopniu gorsza, dlatego może jej wszystko powiedzieć. Może zdradzić najgłębsze tajemnice, bo ona i tak nikomu nie powie - mówi A.

Pani A. jest zadowolona ze swojej pracy i nie widzi w niej nic złego. Uważa, że to najstarszy zawód świata i tak pozostanie. Żal jej, owszem, kobiet, które są zdradzane, ale uważa, że to wybór mężczyzn. Nie jej wina. To oni do niej przychodzą. Mają swoje potrzeby i marzenia, których nie spełniają ich żony.

- Zastanawiam się, dlaczego niektóre kobiety nie umieją dać swojemu mężczyźnie szczęścia w seksie. To takie proste. Wystarczy chcieć. Widząc przyjemność na twarzach moich klientów, mam poczucie dobrze wykonanej pracy. I nie będę się wstydzić, że jestem prostytutką. Gdyby to było coś złego, mężczyźni by tego nie robili. A podobno to oni rządzą światem...