poniedziałek, 31 maja 2010

Kobieta, która poświęciła życie dla prostytutek.


Sunitha Krishnan przyjeżdża do jednego z przytułków, które prowadzi dla ofiar handlu prostytutkami w Hyderabadzie w Indiach. Kilka młodych kobiet gromadzi się wokół niej. Są podekscytowane, mówią bardzo szybko. Właśnie przed chwilą przed bramą prowadzącą do schroniska pojawiła się burdelmama i trzech handlarzy. Przeklinali i grozili.


Właściwie nikt się nie wystraszył - w świecie Krishnan takie rzeczy dzieją się często. W ciągu 18 lat została 14 razy pobita. Same słowa jej nie przerażają.

Tylko jedna dziewczyna, która trzyma się z dala od pozostałych, wygląda na wstrząśniętą. Została uratowana przedwczoraj. Jest zakłopotana i potwornie nieufna. Jej nadgarstki są pokryte szerokimi bliznami. Krishnan tłumaczy, że takie rany są często pozostałościami po próbach samobójczych. Prawie każda z tych kobiet przynajmniej raz próbowała odebrać sobie życie. Ale ta dziewczyna została pocięta przez swojego klienta. Prawda, jakakolwiek będzie, wyjdzie na jaw później, gdy Krishnan zyska zaufanie dziewczyny. Teraz wraca do siedziby Prajwali, organizacji, która walczy z handlem kobietami. Musi omówić kolejną akcję odbicia prostytutki.


Handel kobietami i zmuszanie do prostytucji są masowym zjawiskiem w Indiach. Ciężko dokładnie oszacować liczbę, ale rząd Indii ocenia, że państwo ma blisko 3 mln osób zaangażowanych w prostytucję. Ponad jedna trzecia zaczyna w dzieciństwie.

Miały pracować w restauracjach, zostały sprzedane

Południowa część Andhra Pradesh, gdzie mieści się Hyderabad, jest jednym z największych "dostawców" kobiet i dziewcząt. Wiąże się to częściowo z przytłaczającym ubóstwem w tym regionie. Krishnan staje więc do walki z Goliatem.

Niektórym z dziewcząt i kobiet, które uratowała organizacja Prajwala, obiecywano wcześniej pracę w restauracjach. Inne - w ucieczce przed własną rodziną - wpadły w sidła handlarzy. Są też i takie, które po prostu zostały sprzedane przez swoich rodziców, mężów czy narzeczonych lub te, które urodziły się jako część tego wielkiego przemysłu, ponieważ ich matki same trudniły się prostytucją.

Jeden z przytułków prowadzonych przez Krishnan daje schronienie 185 dzieciom. Niektóre mają zaledwie 3 lata. Większość - w wyniku gwałtu - została zarażona wirusem HIV.


Krishnan jest bardzo drobną kobietą. Ma na sobie dżinsy i prostą, bawełnianą tunikę w paski. Jest współzałożycielką Prajwali, (prajwala, czyli wieczny ogień - red.). Organizacja ta powstała w 1996 roku w wyniku współpracy z Jose Vetticatil, katolickim misjonarzem. Zaczęli od stworzenia szkoły dla dzieci prostytutek w byłym domu publicznym z Hyderabadzie. Na początku mieli 5 uczniów. Dzisiaj jest ich 5 tys.

W Prajwali zyskały spokój

Ponad 4 tys. kobiet i dzieci przeżyło ciężkie chwile w Prajwali po tym, jak zostały uratowane z rąk handlarzy. Krishnan szacuje, że 3,8 tys. udało się zresocjalizować. To pozwala myśleć, że część z nich ma szansę wrócić do normalnego życia.

Prajwala zatrudnia 300 pracowników, ale Krishnan prowadzi organizację, jako pełnoetatowa wolontariuszka. - To jest decyzja, którą podjęłam bardzo wcześnie w swoim życiu. Nigdy nie wezmę pieniędzy za tę pracę - mówi. Utrzymuje się z pisania książek i wygłaszania wykładów na temat handlu kobietami. W zeszłym roku, kiedy organizacja potrzebowała pieniędzy, wystawiła swój dom na sprzedaż, ale w ostatniej chwili pojawił się filantrop, który podarował organizacji 100 tys. dolarów.

Krishnan mówi, że pomysł na tego typu charytatywną działalność pojawił się wtedy, gdy jako 16-latka została zgwałcona przez ośmiu mężczyzn. I to nie przemoc seksualna była w tym wszystkim najgorsza, ale reakcja otoczenia. Rodzina winą za całą tragedię obarczyła Krishnan. - Oczywiście zbiorowy gwałt nie jest przyjemnym doświadczeniem, ale to już minęło. - Ten psychologiczny, społeczny aspekt nie przemija - mówi.

Zrozumiała, że "kobiety, które są ofiarami przemocy seksualnej, stają sią podwójnymi ofiarami przez reakcje społeczeństwa". Całe swoje życie poświęciła na udzielanie pomocy takim osobom. - Nigdy nie czułam, jakbym z czegoś rezygnowała. Zawsze robię to, co chcę. Uważam siebie za jedną z największych egoistek. Nigdy nie przejmowałam się tym, czego chce mój mąż. Nigdy nie martwiłam się też tym, co sądzą moi rodzice - mówi.

Najtrudniejsze jest odzyskanie godności

Prajwala składa się dzisiaj z czterech ekip ratunkowych, w każdej jest 12 osób. Ściśle współpracują z policją. Czasami mężczyźni udają klientów, żeby zdobyć informacje o danym burdelu. Byłe ofiary pracują jako doradcy, natychmiast udzielają pomocy i wsparcia przerażonym, uratowanym z rąk handlarzy dziewczynom. Żaden z pracowników organizacji nie nosi broni, choć cały czas grozi im niebezpieczeństwo.

Często najcięższa praca zaczyna się wtedy, gdy kończy się dramat wyrwanych z rąk handlarzy kobiet. - Wśród tych wszystkich działań, sam fakt odbicia osoby jest najprostszy - tłumaczy Krishnan. O wiele trudniej jest pomagać komuś o tak traumatycznych przejściach w odnawianiu jego tożsamości i zaczynaniu nowego życia. Kobiety są często skrajnie wyczerpane psychicznie. Czasem chcą wrócić do burdelu - również ze strachu, uzależnienia od narkotyków. Towarzyszy im syndrom sztokholmski - czują sympatię i solidaryzują się ze swoimi stręczycielami. Potrzebują intensywnej opieki psychiatry, a później muszą nauczyć się żyć z piętnem.

Być może najbardziej imponującą rzeczą związaną z Prajwalą jest to, że choć działa w sadystycznym, niezwykle przygnębiającym piekle, organizacja naprawdę jest przepełniona nadzieją. Dzieci są radosne i ufne, chętnie rozmawiają o szkole i swoich zajęciach. Krishnan mówi o nich: "To moje dzieci". Nie ma wątpliwości, że kochają ją jak rodzina.

Ciągle nowe wyzwania

Po sąsiedzku znajduje się budynek wielkości małego hangaru. To w nim realizowany jest niezwykły program zatrudnienia. Widziałem wiele generujących przychody przedsięwzięć dla ubogich kobiet na całym świecie, ale nigdy nie widziałem czegoś tak potężnego i profesjonalnego jak miejsce stworzone przez Krishnan. W programie bierze udział 100 kobiet. Niektóre uczą się spawania, inne introligatorstwa. Jest również zakład stolarski, który produkuje szkolne ławki i drukarnia, w której powstają, między innymi, kartki okolicznościowe.

Przed Krishnan cały czas stają nowe wyzwania. Obecnie centrum zatrudnienia otrzymało nakaz eksmisji, ponieważ inwestor chce wybudować w tym miejscu centrum handlowe.

Ten dramat, który ją otacza, może się wydawać przytłaczający. Kilka miesięcy temu na swoim blogu napisała: "Był taki czas w moim życiu, kiedy myślałam, że jeśli na swojej drodze spotkam Boga, zabiję Go gołymi rękami". Pomimo tego gniewu, z Krishnan tryska swego rodzaju surowy, stanowczy optymizm i opanowanie właściwe dla osób, które znalazły swoje powołanie.


wtorek, 4 maja 2010

Prostytucja po polsku


Najczęściej na prostytucję decydują się kobiety, które mają trudną sytuację materialną. Informacje o ich wysokich zarobkach są przereklamowane. Co druga prostytutka jest mężatką, a 6 na 10 z nich ma dzieci. Prawie 50 % ich klientów to studenci, a częściej niż striptiz czy seks grupowy, mężczyźni, jako usługę, wybierają podobno „całowanie w policzek”.

Trudno mówić o odrodzeniu prostytucji w Polsce. Prostytucja była, jest i będzie. Niektórzy mówią, że to najstarszy zawód świata, ale takie twierdzenie jest przesadą. Najstarsze profesje świata to raczej zbieractwo i myślistwo.

„W tej chwili trudno jest mówić o rozwoju prostytucji w Polsce, ale można mówić o pewnych jej przemianach. Na pewno, w porównaniu z latami 60-tymi i 70-tymi, dziś sytuacja wygląda inaczej. Wówczas mieliśmy do czynienia z grupą kobiet prostytuujących się, które wywodziły się ze środowisk patologicznych. Często były uzależnione od alkoholu i miały fatalne relacje ze swoimi rodzicami.”- twierdzi seksuolog Zbigniew Izdebski.

Dziś wśród prostytutek są kobiety z takich środowisk, ale wyraźnie wzrasta liczba tych, które mówiąc o swojej rodzinie wskazują, że nie jest to rodzina patologiczna. Co więcej, ich relacje z rodzicami w zdecydowanej większości były, czy są dobre.
Zdaniem Izdebskiego trzeba to podkreślić, bo często sugeruje się, że osoba, która pracuje w seks biznesie, musi mieć "rodzinne problemy".

Statystyka: Najczęściej na prostytucję decydują się kobiety, które mają trudną sytuację materialną (61%), ale rzadziej decydują się na nią z chęci szybkiego zysku, zarobku ( 17%). Tylko niecałe 3% z nich jest zmuszane do wykonywania tej profesji. 55% prostytutek deklaruje, że samodzielnie podjęło decyzję o wyborze tego zawodu. Pozostałe twierdzą, że zrobiły to po namowach koleżanek.

Motywy

Nie zmieniły się powody, dla których kobiety decydują się na prostytucję. Dominuje jak zawsze motyw zarobkowy, ale przecież „dobra kasa” to cel, do którego dążą wszystkie grupy zawodowe. Dla pieniędzy ludzie wyjeżdżają za granicę, podejmują pracę w różnych branżach. Czy jest jakiś dodatkowy czynnik, który powoduje, że kobiety wybierają akurat seks-biznes?

Zdaniem profesora Izdebskiego, kobiety prostytuują się głównie dla pieniędzy, „ Podejmują się pracy, która z założenia nie jest łatwa, a często jest niebezpieczna, przede wszystkim ze względów fizycznych, zdrowotnych. To pokazuje też pewną determinację tych kobiet.”

Jest też grupa prostytutek, które nie wykonują tej profesji z powodu biedy. One po prostu chcą żyć lepiej – mieć mieszkanie, samochód, chcą zrealizować określone cele, także edukacyjne. Niektóre z nich nie miały pomysłu na życie, inne mają koncepcję, a prostytucja jest dla nich środkiem do zdobycia pieniędzy na realizację planów, np. założenie małego biznesu.

Statystyka: Mity na temat wysokich zarobków prostytutek są przereklamowane. Średnio, jednorazowa usługa prostytutki kosztuje 50-100 złotych. Miesięczne zarobki kształtują się w wysokości 1500 złotych.

Zarabiam na szkołę...

W ostatnich latach wyraźnie powiększyła się grupa młodych kobiet, które pracują w seks-biznesie, ponieważ chcą zdobyć pieniądze na edukację. Pracują jako prostytutki, ponieważ chcą inwestować w siebie. Muszą opłacić czesne na studiach, potem wyjechać na studia podyplomowe itd. Niestety zdobycie dobrego wykształcenia jest kosztownym problemem i być może dlatego coraz częściej wśród kobiet prostytuujących się są studentki.

Problemem staje się więc zdefiniowanie samego pojęcia „prostytutka”. Czy jest to osoba, która pracuje w agencji, lub jako tzw. „tirówka’ i tylko z tego się utrzymuje? Jak nazwać studentki, czy inne osoby, które traktują prostytucję, jako zajęcie dodatkowe?
Zdaniem Izdebskiego, są one zaliczane do prostytutek, ponieważ tego typu sponsoring uznawany jest po prostu za prostytucję i nie można robić sobie tutaj komfortu psychicznego...

Statystyka: Ponad 30% kobiet, które uprawiają w Polsce prostytucję jest w wieku około 20-25 lat. 68% ma wykształcenie zawodowe lub średnie.

Dla męża i dzieci

Obraz prostytucji w Polsce się zmienia. Wśród prostytutek jest wiele kobiet z dziećmi. Niektóre są mężatkami. Przykładowo, kobieta decyduje się na szybkie wejście do prostytucji, ponieważ jej dziecko jest ciężko chore. Inna, ponieważ firma męża zbankrutowała. One nie widziały, lub nie miały innej możliwości szybkiego zdobycia pieniędzy.

„Często są to tragiczne sytuacje. Mam taki przykład, kiedy kobieta jest w niechcianej ciąży i żeby zdobyć pieniądze na jej usunięcie zostaje prostytutką. Dla niej liczyły się wtedy miesiące, dni.”- zdradza seksuolog.

Dla wielu z tych kobiet to trudna sytuacja, bo czy można powiedzieć najbliższym – mężowi, dziecku w jaki sposób się zarabia? Często jednak podczas badań relacji w rodzinach prostytutek (posiadających męża i dzieci) okazuje się, że choć one nie zdradzają, w jaki sposób zarabiają, rodzina i tak się domyśla. Mąż czy dziecko woli nie pytać, jak kobieta zarabia, ale chętnie czerpie z tego zyski. Jest wiele prostytutek, które zarabiają na studia dzieci, chcą zaspokoić ich aspiracje w zakresie ubioru, zagranicznych wyjazdów czy kursów językowych.

Statystyka: Co druga prostytutka w Polsce jest zamężna, a 6 na 10 z nich ma dzieci.

Klient

W Polsce zmienia się też obraz osób korzystających z usług prostytutek. Internet stał się dla seks - biznesu nowym sposobem pozyskiwania klienta. Zmienił się też wiek przeciętnego klienta. Coraz częściej z usług prostytutek korzystają młodzi mężczyźni (najmłodsi mają średnio 16 lat). Poza wieczorami kawalerskimi, na których tradycją stało się zapraszanie „dziewczyny z agencji”, młodzi mężczyźni korzystają z prostytutek podczas inicjacji seksualnej. Według badań przeprowadzonych przez Izdebskiego najczęściej z usług prostytutek korzystają przedstawiciele drobnego biznesu, studenci i kierowcy. Klientami agencji towarzyskich rzadziej są policjanci, wojskowi i politycy.
Stosunek seksualny z prostytutką trwa około 15 minut.

Statystyka: Mężczyźni korzystający z usług prostytutek częściej niż za striptiz, czy seks grupowy płacą za rozmowy erotyczne czy całowanie w policzek.

Wielkomiejska prostytucja


Marysia (Krysia? Janka?) pochodzi z małego miasteczka. Zawsze wzorowa i perfekcyjna, świadectwa z paskiem od podstawówki, nic więc dziwnego, że dostała się na studia do Krakowa?/ Warszawy?/ Poznania? Ach, rodzice nie posiadają się ze szczęścia, rodzeństwo patrzy na nią z nabożnym respektem, sąsiedzi przychodzą z nieśmiałymi gratulacjami, starając się nie pokazać zazdrości. Marysia pakuje walizkę i z otwartym sercem rusza na podbój dużego miasta.

Walizka jest nowa, kupiona przez dumną babcię w najlepszym sklepie w miasteczku, do tego nieskazitelnie biała (także pachnąca nowością) bluzka i spódnica za kolano. Dziewczyna wysiada na dworcu i zachwyconym wzrokiem rozgląda się dookoła. Tak, to jest wielki świat, a od tej pory ona będzie jednym z elementów tego świata. Jej naiwna radość nie trwa jednak długo.

Po krótkiej chwili bowiem okazuje się, że dziewczyny wyglądają tutaj jakoś inaczej niż w jej miasteczku, mają buty w dziwnym kształcie, ostre makijaże, włosy w różnych kolorach tęczy, a przy tym są jakieś takie głośne, dużo krzyczą i patrzą na Marysię z pogardą albo z irytującym pobłażaniem. Marysia nie zraża się, tylko dzielnym krokiem rusza na rajd po sklepach (spódniczka wprawdzie w dalszym ciągu bardzo jej się podoba, ale głupio tak wyglądać inaczej niż wszyscy). Jej wrodzony optymizm szybko jednak gaśnie, bo okazuje się, że gdyby chciała sobie kupić jedną parę butów, podobną do tych, jakie widziała na ulicy
musiałaby wydać połowę pieniędzy, które rodzice zostawili jej na utrzymanie. Postanawia więc nie przejmować się bzdurami, ale powalczyć o szacunek. Dobrze się uczy, jest miła i uprzejma, ale na niewiele się to zdaje. Koleżanki z roku śmieją się z niej po kątach i pokazują palcem jej ubrania i dwa długie warkocze. Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia - okazuje się, że rodzice nie są zbyt życiowi i nie przewidzieli wszystkich kosztów związanych z życiem w wielkim mieście, w związku z czym przysyłają naszej Marysi o wiele za mało pieniędzy, a ona nie ma serca powiedzieć im, że sobie nie radz i - wie, że i tak dużo im zawdzięcza. Jest sama w dużym mieście, ledwo starcza jej na przeżycie, prosto z uczelni pędzi do akademika, gdzie absolutnie nie ma warunków do nauki. Jest coraz bardziej smutna i zdenerwowana.

I nagle pojawia się on. Idealnie skrojony garnitur, markowe buty, czterdziestka na karku. Jest miły, uprzejmy, dobrze wychowany i jak się tak dobrze przyjrzeć, nawet przystojniejszy od tego Piotrka, w którym Marysia kochała się przez całe liceum. Przysiada się w kawiarni, zagaduje w kolejce i proponuje kawę. Czarujący. Nieustannie zachwyca się tym, jak Marysia chodzi, jak się śmieje, jak się porusza, podaje jej płaszcz i przepuszcza w drzwiach. Zaczynają spotykać się regularnie, a on zaczyna kupować prezenty. I nagle w szafie Marysi pojawiają się te przepiękne buty, ta nieziemska sukienka, ten oszałamiający komplet biżuterii, a wieczorami Marysia nie siedzi już sama w akademiku. Jest gościem najbardziej znanych restauracji, kin i teatrów. Ten miły pan na początku nie żąda niczego w zamian - wydaje się, że przyjemność sprawia mu obsypywanie Marysi prezentami i komplementami.

Jednak wystarczy jedno nieśmiałe spojrzenie w oczy podczas kolejnego wspólnego obiadu i oszołomiona Marysia idzie z nim do hotelu i zanim zdąży pomyśleć - już jest po wszystkim. Marysia jednak nie żałuje, bo teraz pan jest jeszcze bardziej miły i chce spędzać z nią o wiele więcej czasu - także w hotelowych pokojach. Pan jest żonaty, ale Marysia nie wie, nie chce wiedzieć, albo zapomina o tym, gdy widzi jego błysk w oku i najnowszy model mercedesa, którym zajeżdża przed jej uczelnię. Jednym słowem pełna sielanka, którą pan kończy jednym zdaniem: ”Wiesz, mojej żonie generalnie nie przeszkadza mój tryb życia, ale ostatnio ma kłopoty z firmą i zrobiła się podejrzliwa. Musimy to skończyć. Ale jesteś bardzo miła, kupiłem ci mieszkanie i poleciłem cię mojemu koledze.” Marysia czuje się tak, jakby wyrwano jej pół serca, ale dlaczego? No przecież nie była zakochana! Nie umie jednak wyrzec się standardu życia, którego nauczył ją Pan, więc dzwoni do kolegi i historia zaczyna się od początku…

Oto prostytucja naszych czasów, przykryta zgrabnie słowem: sponsoring. To nie jest sprzedawanie się na rogu ulicy czy w domu z czerwonymi kanapami każdemu mężczyźnie, to układ pomiędzy dwojgiem dorosłych ludzi, przynoszący obopólne korzyści. To łatwe i proste pieniądze, to towarzystwo kogoś miłego, to plaga XXI wieku potwierdzająca teorię, że z każdej kobiety można zrobić prostytutkę, trzeba tylko umiejętnie ją podejść…

Prostytucja czy sponsoring?


Studentki i studenci sprzedają się, żeby zarobić na książki, kosmetyki, ciuchy. Słowo "prostytucja" nie przechodzi im jednak przez usta. Wolą używać znacznie bardziej neutralnego terminu: sponsoring.


Dla wielu najtrudniejszy jest ten pierwszy raz. Pojawia się wstyd, obawa. Później jest już łatwiej - mówią o swoich doświadczeniach prostytuujące się studentki. Nigdy nie umawiają się przed akademikiem, nie pracują w agencjach. Wszystko odbywa się anonimowo, najczęściej przez internet. "Milutka studentka poszukuje sponsora" - głoszą anonse w sieci.

Studia nie są tanie.

"Jestem młodą atrakcyjną studentką. Szukam faceta do dobrej zabawy" - tego typu ogłoszeń w internecie można znaleźć tysiące. Wszystkie do siebie podobne, jakby pisane według formularza. Mimo to zdarzają się też oferty specjalne: "Szukam miłego faceta, który chce ze mną zamieszkać i podzielić koszty utrzymania 2-pokojowego mieszkania. Panowie, odwagi, może być miło".

Wśród erotycznych anonsów nietrudno spotkać te zamieszczone przez mężczyzn: "Mam 21 lat i jestem studentem pierwszego roku. Niestety studia nie są tanie, więc szukam sponsorki. W zamian oferuję niezapomniane chwile".

Według badań, dla ponad połowy kobiet zajmujących się prostytucją, głównym powodem podjęcia się tego zajęcia jest trudna sytuacja materialna. Wśród studentek ten odsetek jest jeszcze większy, choć dla wielu z nich, oprócz sposobu na zarobienie pieniędzy, jest to także dobra zabawa.

- Zabawić się nigdy nie zaszkodzi, a przy okazji można dorobić parę groszy - mówią bez skrępowania. - Lubimy to robić i jeszcze nam za to płacą, więc w czym problem? - można usłyszeć od prostytuujących się studentów.

Najlepsi są bogaci mężczyźni

Młodzi ludzie na studiach najczęściej sprzedają swoje ciało ludziom wykształconym i majętnym, często mającym własne rodziny. Studentki opowiadają o zamawianych taksówkach, które wiozą je do hotelu czy wynajętego mieszkania. Bogatym mężczyznom zależy na dyskrecji tak samo, jak im. A ceny? 500, 1000, 2000 złotych - w zależności od rodzaju usługi i czasu pracy. Najtańsze są spotkania godzinne, najdrożej trzeba zapłacić za cały weekend.

Dziewczyny nie zawsze traktują swoich sponsorów tylko w kategorii klientów. Zdarza się, że starają się zrozumieć ich potrzeby. - Im też brakuje ciepła, zrozumienia i kogoś bliskiego, z kim mogą miło spędzić czas. Gdyby chodziło tylko o seks, korzystaliby z agencji - opowiada Kaśka.

Atrakcyjne studentki na brak ofert od mężczyzn nie mogą narzekać. Mimo to niektóre z nich nie odmówiłyby także kobietom, mimo że nie są homoseksualistkami. Podobnie jest w przypadku mężczyzn.

Prostytucja czy sponsoring?

Sprzedawanie siebie to dodatkowy sposób utrzymywania się studentów. Pierwszym jest wciąż oczywiście pomoc ze strony rodziny. Tym biedniejszym rodzinom pozostaje tylko wierzyć córce bądź synowi, że drogie kosmetyki i ubranie to wynik legalnej pracy podczas studiów. Rodzice prostytuujących się studentów nie mają pojęcia, czym poza nauką zajmują się ich pociechy.

Czy oprócz zabawy i chęci zysku coś jeszcze popycha młodych do erotycznej profesji? Według psychologów, często są to doświadczenia przemocy, brak emocjonalnych więzi i poczucia bezpieczeństwa.

Wielu młodym ludziom, dorabiającym w tak dwuznaczny sposób, słowo prostytucja nie przechodzi jednak przez usta. To, co robią, to według nich tyko sponsoring, czyli przynosząca zysk, niewinna zabawa, którą trudno mieć sobie za złe.